Jak zawsze, wszystko musi mieć swój początek ? tak i u mnie było w przypadku gier łowieckich. Zanim przystąpiłem do pocztu św. Huberta, bardzo dużo grałem we wszelakiej maści gry łowieckie (przyznam, że do tej pory tak jest). Dziś chciałbym podzielić się moimi wrażeniami z pierwszej, już chyba niedostępnej gry ? Trophy Buck spod wydawnictwa Sierra. Był to rok chyba 1998 bądź 1999. Byłem małym srelem, choć już wtedy miałem zaszpikowane DNA łowieckie. Tata zawsze przywoził martwe zwierzątka na pace samochodu, i może zabrzmi to zbyt drastycznie, kręciło mnie to. Pamiętam te biesiady Hubertowskie, czy wspólne dokarmianie razem z moim rodzicielem. Jednak jeśli chodzi o moje młodociane wspomnienia łowieckie, to właśnie Trophy Buck zajmuje pierwsze miejsce.

Pochodzę z małej wsi, ale mieliśmy komputer już w tych latach. Dam rękę uciąć, że nie pamiętam jakie to były specyfikacje, ale wiem jedno, że był to system Win98 (do tej pory mam dyskietkę z tym oprogramowaniem). Jako że jeden z obwodów naszego koła znajduje się w okolicach Warszawy, mieliśmy stały kontakt z tamtejszymi myśliwymi, ludzie ze stolicy wiadomo ? większe możliwości niż my. Co roku w listopadzie to u nas są główne obchody święta hubertowskiego, więc wszyscy przyjeżdżają do nas. Jeden z kolegów mojego taty przywiózł na płycie CD właśnie tą grę, w paczce znajdował się także shooter Wolfenstein i demo FIFA 98. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak my ? ludzie niemal ze średniowiecza, całą rodziną siedzieliśmy wklejeni przed matrycą monitora przyglądając się samej instalacji. Kiedy wszystkie procedury zostały ukończone, nadszedł wiekopomny czas pierwszych łowów. Cóż, pierwszej gry niestety nie pamiętam, w końcu miałem 5 lat. Zawsze jednak będę pamiętać jak to wyglądało i z jakim zapałem grałem, bo przy tej grze spędziłem dobre kilka lat.

Zabrzmi to dość dziwnie, ale nie mogę nic znaleźć w internecie o tej grze. Jedyną poszlaką jaką znalazłem, to zdjęcie krążka wraz z opakowaniem ? wygląda tak samo, jak nasz egzemplarz. W głowie mam tą muzykę z menu głównego, przygrywaną w lekkim stylu muzyki country. Były trzy rodzaje broni, dwie lunety do wyboru i lornetka oraz dwie plansze ? letnia i zimowa i występowały tylko i jedynie byki. Brakowało obrazu broni w trakcie gry, wszystko wyglądało jak na zwykłym ?wirtualnym spacerze?, a kiedy przycisnąłeś prawy przycisk myszy, wyskakiwała siatka celownica i strzelałeś ? bez większej filozofii. To właśnie przy tej grze, mój tato wytłumaczył jak działa wiatr, jak należy szukać postrzałków (tak, występowałą farba) i tym podobne. Wiedza nie trudna, jednak dla małego mnie to było wiele. Po każdym ukończonym polowaniu, widniało strzelone przez nas trofeum na desce. Fakt, ze zdjęcie zawsze było takie samo, jednak wynik zawsze był inny.

Młodsze osoby które właśnie to czytają pomyślą, że gra była idiotyczna, bo grafika słaba, jeden gatunek czy była po prostu nudna. Mylicie się, jeżeli bym znalazł tą grę, bym porzucił The Huntera właśnie dla niej, bo przy niej się wychowałem. Większość została myśliwymi o oparciu o wiedzę przodków, nie ukrywam że ja też, jednak Trophy Buck miał swój kolosalny udział. Może ty natkniesz się na ślad tej gry, nawet zwykłe zrzuty ekranu, bo już o samej grze mogę tylko pomarzyć. Ja mam tylko to, a wywołuje masę wspomnień.

Field-Stream-Trophy-Buck-PC-CD-Computer-game-Complete-SIERRA-Sports-Hunting

Poprzedni artykułAktualizacja Gry – 04 Września 2014
Następny artykułAktualizacja Gry – 11 Września 2014
Maciek Łanczkowski
Z zawodu dziennikarz sportowy i copywriter. Wielki fan symulatorów łowieckich i wędkarskich.